„Emilia Pérez” to cud filmu o odwadze, jakiej potrzeba, aby wyruszyć w podróż na nieznane terytoria. Gdy tytułowa bohaterka rozpoczyna zmianę płci, która odrywa ją od brutalnej przeszłości związanej z handlem narkotykami i wkracza w spokojną przyszłość w domu, reżyser Jacques’a Audiarda wymyśla oszałamiający hiszpańskojęzyczny musical, którego na zewnątrz bombastyczny styl zakotwicza intymne skupienie się na wewnętrznym życiu kobiet we współczesnym Meksyku.
Kiedy film zdobył nagrodę aktorską na majowym Festiwalu Filmowym w Cannes, uznaniem cieszył się jego zespół: Karla Sofía Gascón, Zoe Saldaña i Selena Gomez podzieliły się nagrodą (wraz ze swoją koleżanką z filmu Adrianą Paz). Nie ma wątpliwości, że ich wkład w tę równie kampową i poważną muzykę sygnalizuje prawdziwie wspólne przedsięwzięcie.
Tylko nie opisuj tego jako „narko-muzycznego”.
„Naprawdę nie lubię, gdy dziennikarze tak to określają lub skupiają się tylko na tym” – mówi Gascón (52 l.), hiszpański aktor, który stale pracuje w Meksyku od 2009 r. i który w 2018 r. ujawnił się jako trans.
„Jeśli się nad tym zastanowić, niewiele mówi się tutaj o przestępczości narkotykowej” – dodaje w swoim ojczystym języku hiszpańskim. „Nie ma narcotráfico Tutaj. Po prostu go nie ma. Po prostu nie rozumiem potrzeby niektórych dziennikarzy opierania się na tych wszystkich sensacyjnych nagłówkach – narkotyki to, trans tamto. Powiem to, co zawsze mówiłem: to nie jest film dokumentalny”.
Jak trzej aktorzy zauważyli podczas rozmowy z „The Times” w niedzielne popołudnie po hollywoodzkiej projekcji nagrody BAFTA, „Emilia Pérez” (w limitowanej edycji 1 listopada; następnie w serwisie Netflix 13 listopada) to film, który trudno skomponować w jakikolwiek sposób. jedna rzecz. Lub na dowolną schludną etykietę. Zanurzona w obszernej marynarce, którą założyła na sesję pytań i odpowiedzi po pokazie, na którą wszyscy się zebrali, Gomez wspomina, że zaintrygowała ją treść na stronie. „Pomyślałam sobie: nie wiem, jak zostanie nakręcony ten film, ale wiedziałam, że będzie to coś spektakularnego” – mówi.
Gascón, która na czas naszej rozmowy zrezygnowała ze szpilek, wyjaśnia to bardziej barwnie: „Kiedy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, myślałem, że nigdy nie powstanie. Ponieważ to było takie wyjątkowe. Takie dziwne. Tak inny. Po prostu nigdy nie myślałem, że nam się uda. Myślałam, że to rodzaj snu. Ale powiedziałem, że jeśli był aby to zrobić, wyglądałoby to jak „The Rocky Horror Picture Show” lub coś w tym rodzaju. To znaczy, jest rzadszy niż zielony pies. To po prostu nie jest normalne.”
“Poza tym, Jestem rzadszy niż niebieski pies” – żartuje Gascón.
Bajecznie fantastyczny musical o okrutnym przywódcy kartelu (Gascón w roli tytułowej), który postanawia rozpocząć zmianę płci i porzucić swoje dotychczasowe życie jako Juan „Manitas” Del Monte, nie wspominając o swoich dzieciach i młodej żonie Jessi (Gomez ), „Emilia Pérez” to kręty thriller, w którym kobiety o silnej woli (takie jak Rita grana przez Saldañę, prawniczka i powierniczka Emilii) nie mogą uciec przed poszarpaną przemocą, która czai się za każdym rogiem. To także delikatna opowieść o niebezpieczeństwach i obietnicach rozpoczęcia od nowa, która w równym stopniu zawdzięcza banalnemu meksykańskiemu zwyczajowi telenowele podobnie jak w przypadku melodramatów o wielkim sercu.
Akcja rozgrywa się w baśniowej wersji Meksyku, wymyślonej przez francuskiego reżysera (z muzyką skomponowaną przez piosenkarka i autorka tekstów Camille i kompozytor Clement Ducol) i nakręcony na scenie dźwiękowej w Paryżu. Scenariusz został w całości napisany w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim. Jednak dla Saldañy i Gomeza film był bardziej uziemiający, niż można by się spodziewać – był dla nich szansą na ponowne połączenie się ze swoimi korzeniami.
„Hiszpański to pierwszy język, jakim się zetknąłem” – mówi 46-letnia Saldaña, w trakcie rozmowy przełączając się między angielskim i hiszpańskim.
„Moja mama śpiewała mi kołysanki po hiszpańsku. Zatem ciało utrzymuje wynik. Jest uznanie dla domu, za którym zacząłem tęsknić. Nie zabiegałem aktywnie o film taki jak „Emilia Perez” i rolę taką jak Rita, ale potrzebowałem tego. „Emilia Perez” była dla mnie leczniczym przeżyciem.”
Gwiazda „Awatara” działa jak Rita, dobroduszna prawniczka, która wkrótce zostaje prawą ręką Emilii, gdy oboje zakładają organizację non-profit, której celem jest pomoc w zamknięciu rodzin poszukujących osób zaginionych w wyniku przemocy kartelowej w Meksyku. W „El Mal”, porywającym numerze muzycznym wystawionym podczas wystawnej gali zbiórki pieniędzy, Rita śpiewa i pluje gorączkowo taktami o moralnych kompromisach, które musiała poczynić, aby ożywić pełną dobrych intencji fundację Emilii.
Ubrana w kultowe spodnie z czerwonego aksamitu i białą koszulkę, Saldaña i jej wymagające ruchy taneczne dopasowują się do rytmu dzięki swojemu prawemu rapowaniu. Podobnie jak wiele innych numerów w „Emilii Pérez”, scenografia hymnu Rity to sekwencja snów, w której skorumpowani goście siedzący wokół niej nie słyszą jej wściekłości.
Tymczasem w przypadku roli Gomeza jako Jessi „Tylko morderstwa w budynku” Foil przyznaje, że znalazła wiele wspólnego z młodą Amerykanką z Meksyku, która nieustannie szuka sposobów, aby czuć się coraz bardziej komfortowo – w swoim ciele, w domu, w swoim własnym języku. Nie bez powodu jej wyjątkowy utwór, chwytliwy popowy utwór „Mi Camino”, oda do miłości własnej, przy której Gomez grucha, „Quiero quererme a mí misma” („Chcę kochać siebie takim, jakim jestem”)
„Wiedziałam, że historia Jessi była dla mnie kusząca” – mówi 32-letnia Gomez, opierając się na swoim wieloletnim doświadczeniu w oczach opinii publicznej, „ponieważ byłam w takich sytuacjach, gdy znajdowałam się w jakimś miejscu i czułam się jak „To jest moje środowisko. Muszę po prostu skupić się na tym, co pasuje wszystkim innym. Poczułem od niej tę pilną potrzebę uwolnienia się i bycia sobą.
Niemniej jednak rola Jessi nie przypomina niczego, co zrobiła wcześniej nominowana do nagrody Emmy wielozadaniowa. Postać zostaje po raz pierwszy przedstawiona jako żona narkotykowa (z ufarbowanymi na blond włosami i dopasowaną do ciała sukienką), która nie może pojąć utraty męża i zamożnego stylu życia, gdy Rita pomaga jej przenieść się za granicę.
Wiele lat później Jessi zostaje poproszona o powrót do Meksyku i zamieszkanie z Emilią, nieznajomą jej, ale kobietą, której powierzono zadanie zapewnienia ocalałej rodzinie Manitas wszystkiego, czego mogą potrzebować. Emilia musi oczywiście ukrywać swoją prawdziwą tożsamość przed byłą żoną. Film postrzega to ryzyko jako klucz do tego, jak daleko zaszła Emilia i jak blisko życia, które pozostawiła, pragnie pozostać.
Choć Gomez miała trudności z występami w języku, w którym nie władała biegle od dzieciństwa, starała się znaleźć w materiale szczerość. Audiard przyznaje, że znajdowanie takich niuansów dźwiękowych nie było szczególnie jego mocną stroną.
„Gdybym potrzebował, miałem ludzi, którzy mogliby tłumaczyć” – mówi przez Zoom z drugiego końca miasta, korzystając z pomocy tłumacza. „Ale nie zawsze muszę rozumieć, co się do mnie mówi. Trzeba pozostać w ruchu i ekspresji. Musisz tworzyć muzykę. Myślę, że to, co jest naprawdę interesujące, to muzykalność tekstu. Wystarczająca jest muzykalność tego, co się śpiewa lub mówi.”
Niektóre z najbardziej przeszywających momentów w podróży Emilii opierają się na zamiłowaniu Audiarda do niezatartych obrazów. W kluczowej scenie, kiedy widzowie po raz pierwszy widzą Emilię po transformacji, po wielu operacjach potwierdzających płeć, reżyser uchwycił ją w spokojnym momencie całkowitej bezbronności. Kiedy patrzymy, jak Emilia zapina stanik i przygotowuje się do opuszczenia szpitala raz na zawsze, próbuje dopasować swoje nowe imię do rozmiaru.
„Cześć, Emilio Pérez– powtarza w kółko, nieznacznie modulując intonację. Jakby próbowała odnaleźć głos, który od dawna jej umykał, głos bardzo odległy od chrapliwego Brando z „Czasu apokalipsy” zmieszanego z Rambo Stallone’a, który Gascón stworzył dla swojego zbrodniarza Manitasa.
„Oczywiście bardzo trudno było nakręcić tę scenę” – dodaje Gascón. „Musiałem się roześmiać. Musiałem płakać. A ja byłam naga, z tymi wszystkimi bliznami i wszystkim innym. Psychicznie było to dość obciążające. W tym momencie kręciliśmy z różnych perspektyw. Ale od tyłu było naprawdę piękniej. Pamiętam, jak zobaczyłem to ujęcie i powiedziałem Jacquesowi: „To ma być plakatem. Oddaje wszystko, co dotyczy filmu”. Miał ze sobą ten notatnik i zwrócił się do mnie – myślę, że w tym momencie naprawdę go zdenerwowałem – i powiedział: „Chcesz wyreżyserować ten film? Weź to!”
Takie żartobliwe sprzeczki charakteryzowały współpracę Gascóna i Audiarda, którą rozwinęli podczas całorocznego procesu opracowywania Emilii i jej historii. Kiedy Audiard obsadził Gascóna, weterana aktora, który pracuje nieprzerwanie od 1994 roku, wiedział, że znalazł niestrudzonego współspiskowca, który pomógł mu na nowo wyobrazić sobie tę rolę, z dala od młodego, zatwardziałego bohatera, którego początkowo sobie wyobrażał. Gascón często spędzała czas z dala od pisania planu, przepisywania dialogów i zapisywania pomysłów, które wysyłała do reżysera SMS-ami do późna w nocy. Pomogła ukształtować Emilię — niemal na swój własny obraz.
„To, co dałem Emilii, było dla mnie wszystkim” – mówi Gascón. „Moje serce i dusza. Jedną z moich pierwszych prac była praca lalkarza we włoskiej i hiszpańskiej telewizji. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem jedną z lalek, leżącą tam, ze szmatą i plastikową głową. I dałem im głos. Dał im duszę. A potem w pewnym sensie ożyli i stali się całkiem sławni. Tutaj mam takie same odczucia. To poczucie mocy tworzenia. Nie ma tam nic i nagle pojawia się życie. Naprawdę czuję się tak, jakbym dał jej z siebie wszystko.”
Gascón tylko półżartuje, że wciąż szuka sposobów na odzyskanie tego, co zostawiła na ekranie. „Oddałem Emilii całą duszę. I prawie musiałem wrócić i odzyskać to dla siebie.
„To była mieszanka eksperymentu i doświadczenia”. Saldaña dodaje. „Podobała mi się eksperymentalna strona. Osiągnęliśmy to tylko dlatego, że Jacques nie był zaborczy w stosunku do swoich słów i kwestii. To była niesamowita współpraca. Ale także bardzo wyzwalający.”
Próby i warsztaty, które odbyły się przed rozpoczęciem zdjęć, pozwoliły każdemu aktorowi nabrać odwagi do wyrażenia swoich obaw i sugestii. Na planie było niewiele miejsca na improwizację, ale niekończące się przepisywanie scenariusza przez Audiarda pozwoliło mu uwzględnić pomocne i wnikliwe uwagi zarówno obsady, jak i ekipy.
„Nie biorę każdy pomysł” – wyjaśnia Audiard. „Ale zawsze słucham moich aktorów”.
Gomez doświadczyła tego zaufania na własnej skórze, gdy wczesne demo napisane dla Jessi, które uznała za zbyt ostre, zostało wycięte z filmu. (Audiard jest przekonany, że piosenka może pojawić się na jednym z przyszłych albumów Camille.) Zwinne zwroty były kluczowe w całym procesie. Na przykład „Mi Camino” Jessi nigdy nie znalazło się w scenorysie jako numer karaoke. „Mieliśmy tygodnie prób tanecznych do tej piosenki” – wspomina Gomez. „Ale w dniu, w którym kręciliśmy, Jacques po prostu uwielbiał karaoke. A on na to: „Kontynuuj!”. Kontynuować!'”
Takich momentów nie brakuje w całym „Emilii Pérez”. Wiele z nich ma swoje korzenie w surowej wrażliwości, jaką Gomez, Saldaña i Gascón wnoszą do maksymalistycznego musicalu Audiarda. Postrzępione występy wymykają się surrealistycznemu brzmieniu filmu i zanim pojawią się napisy końcowe, zapadają głęboko w serca widzów.
„Na tym właśnie polega piękno tego filmu” – mówi Saldaña. „Nie mieści się w jednym gatunku, a mimo to w jakiś sposób przenika przez wszystkie.”
Wspomina spotkania z widzami, którym potem zaniemówili. „Słowa im umykają” – mówi. „Są w tyle ze swoimi myślami, ponieważ wyprzedzają ich serca”.